Kliknij tutaj --> 🌫️ jak rozpoznać że chomik umiera
Futro chomika zaczyna pojawiać się w wieku 7 dni, więc jeśli nadal jest różowy i nagi, ma mniej niż tydzień. Chomiki zaczynają jeść solidne jedzenie w wieku od 7 do 10 dni, a Syryjczycy są w pełni odsadzeni od 3 do 4 tygodni, a krasnoludki od 3 tygodni. Chomik opiekujący się ma mniej niż miesiąc. Chomiki zaczynają wyglądać
Urzekająca historia złotego elfa, Jandera Sunstara, skazanego na wieczną ciemność i przemienionego w wampira. Jego ogromna rozpacz zostaje nieco ukojona przez miłość do obłąkanej kobiety zamkniętej w domu dla chorych psychicznie. Gdy umiera, tajemnicze mgły przenoszą go do przerażającej krainy zwanej Ravenloft.
Jeśli podejrzewasz, że Twój chomik jest w ciąży, ponieważ ma większy brzuch niż zazwyczaj, to dobrym pomysłem jest upewnić się, że ten brzuch nie jest objawem żadnej innej dolegliwości. Jeśli na brzuchu znajdują się guzy, to może to być objaw nowotworu, a nie ciąży. Brzuch może być także spuchnięty z powodu infekcji
Podobnie jak u ludzi, utrata masy ciała i utrata apetytu są oznakami różnych problemów zdrowotnych. Jeśli Twój chomik traci na wadze co tydzień, zabierz go do weterynarza w celu oceny. Metoda 3 z 3: Rozpoznawanie oznak złego stanu zdrowia . Rozpoznaj zdrowe zachowanie. Aby rozpoznać znaki ostrzegawcze, zrozum, co jest normalne.
Niestety, jak każdemu zdarza im się zachorować. Należy pamiętać o tym, że choroby chomików bywają zaraźliwe nie tylko dla innych zwierząt, ale także dla ludzi. Chory chomik syryjski, dżungarski lub Roborowskiego może zarazić człowieka na przykład pasożytami, takimi jak tasiemce, nicienie czy pchły.
Site De Rencontre Francophone Aux Etats Unis. 1. Link do strony z możliwością wsparcia forum: 2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację (linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h. Zamknięty przez: jusia2013-08-29, 19:09 UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... Autor Wiadomość ada77 Dołączyła: 19 Gru 2010Posty: 8Pomogła: 1 raz #46 Wysłany: 2011-05-29, 17:37 Witam Podczytuję ten wątek od 2 dni bo mam przeczucie, że wkrótce będzie mnie ten temat dotyczyć.. A było już tak dobrze.. Moja Mama z rozpoznanym rakiem niedrobnokomórkowym płuca lewego bez przerzutów. Przyjęła 5 cykli chemii po których nastąpiła całkowita remisja zmian. Ostatni cykl miała pod koniec marca..Tak się cieszyłam. Ale się przeliczyłam... :( Od początku maja jakoś coraz słabiej się czuła. W poradni osłuchowo niby było ok (w połowie maja) Lek. rodzinny tłumaczyła, że to wpływ chemioterapii. I tak też myślałyśmy.. MAmusia była osłabiona no ale nie przyszło mi do głowy, że tak szybko może nastąpić nawrót po niespełna 2 miesiącach Nie wczytywałam się dokładniej jak to jest ale sądziłam, że nastąpiła całkowita remisja to jest już dobrze.. W piątek rano skakałam z radości bo mój synek dostał się do przedszkola (a z tym to we Wrocławiu przynajmniej jest koszmar). Szybciutko poleciałam podpisać deklarację w tej euforii. Wychodząc z mamą było wszystko ok. Cieszyła się razem ze mną, czuła się w miarę.. Gdy wróciłam po dwóch godzinach była otępiała, jakaś taka dziwna. Pomyślałam, że ma focha (ona przez chorobę często je miewała). Poszła spać. Pomyślałam, że może się słabo czuje. Ale wieczorem jak wstała mówiła trochę od rzeczy. Ciężko oddychała. Zapomniała jak mam na imię.. ale poszła znowu spać i jeszcze się wstrzymałam z wzywaniem karetki. Nic nie chciała jeść ani pić. W nocy wstawała często i wzdychała o jezu o jezu. Nie mogłam się z nią logicznie porozumieć bo tylko mówiła bym jej dała spokój.. rano wezwałam pogotowie (sama nie wiem czemu tak późno ) niestety mama absolunie nie chciała słyszeć o pogotowiu. Logicznie odpowiedziała jak ma na imię nazwisko więc nie mogli jej zabrać na siłę. Co tu robić. Nadal nic nie piła nie jadła nie szła do toalety. Cały dzień nie mogłam się z nią dogadać, stawała się coraz bardziej splątana i z godziny na godzinę stan się pogarszał. Wszystko jej się pomieszało ale na słowo lekarz szpital wpadała w furię. całą noc nie przespałam czuwałam. Ciężko oddychała, kaszlała i wpatrywała się w zdjęcie swoich rodziców śp.. nawet raz jak do niej przyszłam złapała mnie za rękę(chyba myśląc że jestem jej mamą) i prosiła bym ją już zabrała... już nie mogłam na to patrzeć i znowu wezwałam pogotowie, by ją siłą zabrali bo ona na pewno nie jest w pełni władz umysłowych. I udało się. Ona oczywiście nie chciała absolutnie jechać ale na pytania jaki dzień tygodnia powiedziała ze środa a miesiąc październik. imion wnuków nie znała także pojechałyśmy.. Najpierw na internę nas przyjęto tam dostała tlen i kroplówkę bo już była odwodniona.. Widać ulżyło jej. ale pojawiło się nagle krwioplucie i przewieziono ją już do szpitala gdzie się leczyła pierwotnie. Rokowania są niezbyt dobre.. Lekarz wprost powiedział że mama jest bardzo słaba i mam się przygotować na najgorsze. Utrata pamięci, splątanie i to otępienie to prawdopodobnie przerzuty do mózgu Ja się łudziłam, że może miała mały udar bo jakoś wydawało mi się niemożliwe by w ciągu 2 godzin przerzuty takie zrobiły spustoszenie.. tk chyba jutro. w rtg wyszło że guz zamyka oskrzele i dopływ tlenu do prawego płuca jest ograniczony. są jakieś zmiany ale lekarz powiedział że mogą to być zmiany zapalne.. okaże się w tk. Wciąż widać się łudzę.. A ona biedna już nic nie wie. Jest jak małe przestraszone zwierzątko, nic ją niby nie boli czuje się dobrze, ma 48 lat(faktycznie ma 72). pogubiła się już zupełnie... Czytając opis umierania mam wrażenie, że to właśnie się zaczęło.. Ale dlaczego tak niespodziewanie, tak nagle, w ciągu 2 godzin. Przecież było wszystko Ok.. A jeszcze 20 maja świętowałyśmy moje 30 urodziny i nic nie zapowiadało tego co się dzieje ada77 Dołączyła: 19 Gru 2010Posty: 8Pomogła: 1 raz #47 Wysłany: 2011-05-31, 15:13 Dziękuję za słowa otuchy.. Mama powoli gaśnie. Jest coraz słabsza. Cały czas odpluwa krwią w bardzo dużych ilościach. Dzisiaj włączą jej morfinę.. Dopiero choć cały czas strasznie cierpi. No ale lekarzom na pytania czy coś boli i jak się czuje odpowiada że dobrze.. Nie jest świadoma. Ale ja już zrobiłam raban, by nie traktowali jej poważnie.. w zasadzie od piątku praktycznie nie śpi. W szpitalu jest od niedzieli i cały czas siedzi na brzegu łóżka. Nie chce za nic się położyć i tak dzień i noc. Już nie ma sił siedzieć oczy jej się zamykają ale walczy by nie spać. Wyrwała sobie wczoraj kroplówkę. a w nocy się pakowała. Wszystko powyciągała, swoje rzeczy na kupkę na środku sali składała i gdzieś chciała iść..Pewnie uciekać do domu Cały czas jęczy i woła Boga. Pani z jej sali to mówi że mama strasznie się męczy. I gaśnie w oczach. Dzisiaj już jest taka słaba. Zawołałam księdza. Dziwne bo jej lekarka prowadząca odpowiada wymijająco. Ja jej mówię że wiem i czuję że mama umiera, a ta być może ale coś tam..Niepoważna.. Cieszę się, że ten lekarz przy przyjęciu był szczery do bólu,a o szczerość go prosiłam. Mama cały czas pluje krwią już w takich ilościach... Starszy synek pyta o babcię. że ją chce i tęskni. Powiedziałam mu, że może babcia pójdzie do Bozi.. To powiedział że weźmie samolot i ją złapie w chmurach i przywiezie do domu.. W sumie chyba niepotrzebnie 3,5 latkowi mówię takie rzeczy _________________Rozstanie jest naszym losem. Ponowne spotkanie-nadzieją... Mamuś[*] ada77 Dołączyła: 19 Gru 2010Posty: 8Pomogła: 1 raz #48 Wysłany: 2011-06-01, 00:37 Moja Mamusia odeszła dzisiaj o Czekała na mnie. Zgasła kilka minut po moim przyjściu do szpitala. Jak przyjechałam już nie siedziała, leżała w pampersie, oczy za mgłą. Wiedziałam... Powiedziałam Mamuś przez łzy. W tej chwili na kilka sekund zatrzymał się oddech. Po chwili wrócił. Zawołałam pielęgniarkę. Spytałam czy mama umiera, powiedziała że tak ale jak długo to potrwa nie wie. Poprosiła mnie na korytarz, przez uchylone drzwi na nią zerkałam pojawił się znowu chwilowy bezdech. Pielęgniarka powiedziała że mogę zostać czuwać.. Bałam się. Ale jak koło niej usiadłam złapałam za rękę oddech zatrzymywał się coraz częściej. Pielęgniarka powiedziała, bym jej pomogła ją poprawić bo tak opadała. Jak ją uniosłyśmy to jęknęła.. Znowu wzięłam jej dłoń i po chwili oddech ustał całkowicie. Czekała na mnie bym była przy niej. była po morfinie i w końcu leżała i była spokojna.. W płucach bulgotało jak w opisach, Ale widziałam, że w końcu nie cierpi.. Cieszę się że już jest jej lepiej po tamtej stronie Pan co był na sali u chorej mamy powiedział że chwilę przed moim przyjściem ściągnęła sobie tlen z nosa.. Nie chciała już przedłużać.. Poddała się. Mamuś kocham cię, dziękuję za wszystko dobre i przepraszam za to co mogło być lepiej. Będę tęsknić _________________Rozstanie jest naszym losem. Ponowne spotkanie-nadzieją... Mamuś[*] wronka Dołączyła: 09 Maj 2011Posty: 117Skąd: ŚwiętokrzyskiePomogła: 11 razy #49 Wysłany: 2011-06-22, 10:16 NMój tata odszedł w piątek 17/06/2011. To co zauważylismy to: Kilka dni przed śmiercią zaczęły marznać mu stopy , oddech był cięższy, jakby coś chlupało w płucach, refluks. Kilka godzin przed zgonem "lało" się z niego. Delikatnie siniał na twarzy, wypadały bardzo włosy. W tym dniu tata poczuł się lepiej. Był sprawniejszy, kontaktowy. Pił i jadł do końca. KtoJeśliNieTy Dołączyła: 26 Cze 2011Posty: 3 #50 Wysłany: 2011-06-29, 10:38 Gdy w grudniu moja Mama odchodziła od razu wiedzieliśmy ,że ta chwila się zbliża.... Już praktycznie nie mieliśmy z Nią kontaktu. Mama miała zamknięte oczy,oddech ciężki (tlen był podłączony) na nogach -od stóp do ud zaczęły pokazywać się sińce-to była oznaka ,że krążenie przestało funkcjonować,stopy były bardzo zimne ,rozszerzone źrenice oraz drgawki,które miałam wrażenie ,że męczą Mamę. Gdy nad ranem Mama odchodziła... Zrobiła kilka głębszych wdechów.... i ........ odeszła... spokojnie... oby najmniej boleśnie... A nam pozostałą tęsknota smutek łzy.... i Jej brak!!!!! :( Mineło pół roku ....ból pozostał! _________________...:::Kiedy Odchodzą Anioły Zostaje Wiatr Po Ich Skrzydeł Trzepocie:::... gosia33 Dołączyła: 23 Paź 2009Posty: 225Skąd: zabrzePomogła: 31 razy #51 Wysłany: 2011-06-29, 18:11 U bratowej niepokojące objawy pojawiły się 7-10 dni przed śmiercią.. Najpierw pojawiły się bardzo duże obrzęki stóp i łydek, bratowa nie mogła chodzić. Drugim objawem było bardzo duże osłabienie- potrzebowała pomocy we wszystkim- mycie, ubieranie, podtrzymywanie przy próbie zmiany pozycji z leżącej do siedzącej, brak apetytu.. W trzy dni przed śmiercią bratowa już nic nie jadła, malutko piła, osłabienie straszne ( nawet koc którym była nakryta ciążył jej niesamowicie dzień przed śmiercią- wymioty żółcią, duszność, zaburzenia połykania ( moczyłam tylko usta ) przysypianie- w jednej chwili rozmawiałyśmy a ona już za chwilę spała nie skończywszy zdania... Wieczorem umyłam i przebrałam- obiecałam przyjść raniutko - spóżniłam się... minie dwa miesiące jak nas opuściła... _________________gosia33 Mark PRZYJACIEL Forum Dołączył: 25 Sty 2010Posty: 361Skąd: PolskaPomógł: 149 razy #52 Wysłany: 2011-07-15, 18:31 mój tata Tata o "kiedyś tam", bo nigdy nie powiedział od kiedy, miał krwiomocz. Gdzieś na początku br., jeszcze jak żyła mama dostał skierowanie do szpitala, a trafił tam prawie nazajutrz po pogrzebie mamy. W ramach TUR pobrano wycinek i ... rak uroteidalny ( więcej we właściwym wątku ). Po konsultacjach z lekarzami tata zgodził się na cystektomię. Ze szpitala co prawda wyszedł na własnych nogach, ale w domu położył się do łóżka i ... już nie wstał. Jego stan zdrowia zamiast się poprawiać tylko się pogarszał, choć rozpoznanie raka dawało dużą nadzieję ( niski stopień złośliwości ). Zważywszy na pogarszający się stan zdrowia tata został przyjęty na początku tygodnia do szpitala na neurologię. Byłem dziś u niego, było źle, a jest jeszcze gorzej, tata prawie bez kontaktu, ma ( niedużą ) gorączkę, pielęgniarki mówią, że nie chce jeść, ani pić, ma - też niewielkie - drgawki rąk, nie potrafi w nich utrzymać małej ( 0,5 litra ) butelki wody mineralnej, tak jakby miał niezborność ruchową rąk ( bo na nogi nie chodzi od ok. 14 dni ). Jeżeli tak wygląda umieranie - a tak może być, to nie ma w tym nic dumnego, nie ma patosu, ani humanizmu, tylko nikomu niepotrzebne cierpienie, nie przynoszące dumy człowiekowi, ani Temu, kto nas stworzył. Wszystkie te wydarzenia miały oczywiście miejsce w tym roku. _________________c'est la vie megwaw Dołączyła: 19 Lip 2011Posty: 4Pomogła: 1 raz #53 Wysłany: 2011-07-19, 13:19 Witam. Troszkę juz poczytałam w tym temacie ale czuje pewien nie dosyt. Zaczne od tego, że mam chorą na ziarniaka grzybiastego 83 letnią babcie, która od miesiąca czuje się słabo...a nawet gorzej niz słabo. Jest po 3 cyklach chemii ostatni skończyła właśnie miesiąc temu i po ostatnim przyjsciu do domu się zaczęło... Opisze jak babcia się teraz czuje i prosze o odpowiedz czyto właśnie już tuz tuż... -brak apetyty -mówi że boli ja przełyk i żołądek, ma problem z przełykaniem. Je tylko zupki i to w malutkich ilosciach -mówi że ma bardzo sucho lub lepko w ustach -trzesą jej się ręce -ma problem z poruszaniem się. Jak idzie to musi trzymać sie ściany bo inaczej się zatacza -dzis rano powiedziała że przychodzą do niej jakieś Panie i dzieci i słyszy jak ktos do niej woła "Alinka wstawaj juz zdrowa jesteś" -słyszy szum w uszach przez co mówi, że nie słyszy Nas (mnie i mamy) - mówi że cięzko jej mówić...troche sepleni. -ma biegunkę -często widać że nie chce jej się rozmawiać, słabo odpowiada na pytania jak by z musu. Choć dziś rano gadała bardzo dużo pierwszy raz od miesiaca i mówiła że lepiej się czuje. To tyle co teraz przychodzi mi na myśl. Rozmawia świadomie, sama mówi że cos się dziwnego z Nia dzieje, że jest dziwna, "sztuczna" jak to ona powiedziała. Rozpoznaje Nas. Czy to już czas...? Pomózcie! Smutny Dołączył: 24 Lip 2011Posty: 13Skąd: ŚląskPomógł: 2 razy #54 Wysłany: 2011-07-24, 01:42 Ja mam pytanie ... Dość drastyczne. Byłem przy śmierci bliskiej osoby właśnie w hospicjum. Osoby tam pracujące są cudowne, udzieliły niesamowitego wsparcia i były przy nas podtrzymując nas na duchu. Panie poinformowały mnie, że po śmierci występują odruchy jakby zmarły łapał jeszcze powietrze. Nagle przestała osoba oddychać, otwarła oczy i potem je wywróciła i opadły normalnie i zie zamknęły. Wtedy siostra sprawdziła źrenice przypuszczam że było już po wszystkim. Osoba ta odeszła. Ale potem 3-4 razy w odstępach czasu otwarła usta jakby chciała łapać powietrze i jerzyk był czarny :( Przyczyną śmierci była niewydolność nerek (chyba dlatego język poczerniał) Ogólnie osoba była chora na zespół chorób. Nie ruszała rękoma ani nic po prostu jakby usnęła i przestała oddychać. Panie powiedziały że spokojnie odszedł i nic nie czuł. Nie daje mi spokoju tylko to "łapanie powietrza" bo ciągle się martwię, że to była męka, łapanie ostatnich łyków powietrza. Nie daje mi to spokoju ... Czytałem o odruchach łazarza itd itp ale nie ma nic o ustach ... Czy siostry chciały mnie uspokoić? Czy faktycznie tej osoby już nie było i to były odruchy nerwowe? Z wyjątkiem tych odruchów ... to wyglądało jakby naprawdę usnął spokojnie ... to nastąpiło po kilku minutach od ustania oddychania i po sprawdzeniu oczu przez panią doktor ... Anelia PRZYJACIEL Forum Dołączyła: 27 Gru 2010Posty: 2959Skąd: WlkpPomogła: 466 razy #55 Wysłany: 2011-07-26, 14:35 Witajcie! Jak zapewne już większość z Was wie-mój tatko odszedł W momencie kiedy pierwszy raz trafiłam na to forum to po kilku tygodniach, przypadkowo trafiłam właśnie na ten temat Umieranie-jak rozpoznać, że to już blisko ? ale tak szybko jak na to trafiłam tak szybko i uciekłam... Unikałam tematu jak ognia, bałam się wiedzieć jakie są oznaki, że ktoś bardzo chory już pomału gaśnie, że jego dni są już policzone. Do końca Naszej walki nie zaglądałam na ten temat... Zastanawiam się dlaczego ? Chciałam uciec przed prawdą, a może bałam się, że i u Nas te dni nastąpią, byłam pewna, że przed Nami jeszcze wiele lat walki, że ja nie potrzebuję czytać o umieraniu, że temat jest dla osób silnych psychicznie ?!! Dziś kiedy minęły niecałe 4 tygodnie od śmierci tatusia zaczęłam czytać wszystko od początku oczywiście łzy lały się strumieniami a po ciele przechodziły dreszcze... I wiecie co, gdybym tylko mogła cofnąć czas, forum zaczęłabym czytać od właśnie tego tematu najprawdopodobniej. To co przed Nami, to co jest Nam pisane jest niestety nie uniknione ale dobrze jest wiedzieć kiedy zaczyna się dziać zle i to nie po to aby siebie do tego przygotować, bo tego to raczej chyba nie da się zrobić ale po to aby Nasi bliscy mogli te ostatnie chwile być wśród bliskich rodzin, aby można było nie żałować ostatnich chwil będąc w danym momencie gdzieś dalej ,aby czuli bliskość Nas, aby mogli spokojnie odejść... do tego wszystkiego czytając ten temat myślę, można się przygotować, przewidzieć podczas obserwacji. A więc ja tak uciekałam od tego ale gdybym zapoznała się z tematem wczśniej to przypuszczam, że to czego żałuję obecnie zrobiłabym inaczej. Ten ostatni tydzień szczególnie kiedy tatko przechodził horror w rejonowym szpitalu - zabrałabym go do domu, bo już wtedy pojawiły się oznaki, które tu przeczytałam... spędziłby chociażby kilka dni więcej będąc z Nami 24h na dobę, bo przecież w domu był taki spokojny Dziś żałuję, że nie czytałam Was tu... Dzięki temu tematowi człowiek naprawdę może wiele przewidzieć, bo wiele rzeczy , oznak , że tatko odchodzi było i u Nas - a ja nie myślałam, że śmierć czai się za rogiem i mimo próśb taty przekonywałam go, że musi wytrzymać, że jest w szpitalu, bo chcemy mu pomóc, że ja zawsze będę obok ... ale to nie to samo dom jest domem, dla chorego jest to zdecydowanie ulga w cierpieniu wiedząc, że jest na Swoim, wiedząc , że każdy jest blisko .... ja pozwoliłam aby tatko był z Nami w domu tylko ostatnie niecałe dwa dni, i to tylko dlatego, że Was nie czytałam... tak bardzo żałuje !!! U Nas objawami było: - czasami majaczenie - tydzień przed śmiercią zupełny brak apetytu (na siłę karmiłam tatę ) -nie można było taty zrozumieć -cały czas leżał -kilka dni, około 5 może 7 dni przed śmiercią, w środku wszystko mu bardzo głośno "bulgotało", czy może mi ktoś wytłumaczyć co to jest, skąd się to bierze ? -większość czasu tatko spał , spał z otwartymi ustami -ostatni dzień pojawiła się temperatura, ponad 38 -ostatni dzień zauważyłam, że w woreczku od cewnika nie pojawił się mocz -ostatnie 3 dni nie narzekał, że coś go boli, pojawił się duszność -ostatnie 4 może 5 dni przed śmiercią, momentami problem z połykaniem -3 dni przed śmierią mimo iż nie jadł tylko spróbował- miał apetyty, to chcił loda, to kompot z wiśni ale bardzo kwaśny, to sok pomidorowy... chciał też 40% nie wiem czy zażartował, czy mówił poważnie i już się tego nie dowiem, bo i tak nie zdążyłam nad tym myśleć, kupiłam 40% , nalałam do kieliszka i pod kwiatami na grobie postawiłam kieliszek i papieros Strasznie ciężko mi jest to pusać, łzy leją się strasznie ale wiem, że są ludzie, którym może mój opis się przyda, pomoże w porę zadziałać... mi się nie udało tak jakbym tego chciała i tylko dlatego, że unikałam obecnego tematu jak ognia. Dla tych którzy tak jak i ja się boją- czytajcie to, temat jest na "wagę złota", ostatnie chwile są strasznie ale moża je wypełnić szczególną czułością i obecnością przy chorym. Kłaniam się wszystkim, którzy opisują oznaki odchodzenia i kłaniam się temu kto załozył temat ... _________________Anelia Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda ! megwaw Dołączyła: 19 Lip 2011Posty: 4Pomogła: 1 raz #56 Wysłany: 2011-09-08, 13:49 Ja napiszę tak : Moja babcia miała chłoniak skóry z komórek typu T...wszystko zaczeło sie 20 lat temu, kiedys lekarze rozpoznali to jako AZS atopowe zapalenie skóry. Dopiero od 2 lat stwierdzili że to chloniak. Babcia wzięła 4 cykle chemii, nic nie pomogło byc może było juz za późno... Dokładnie 19 czerwca skończyła cykl chemii na ursynowie, czuła się wtedy bardzo dobrze, sama była szczęśliwa że tak to wszystko dobrze idzie...20 czerwca jednak babcia zadzwoniła do nas że bardzo źle się czuje...nie mogła oddychac ból w klatce, nagle straciła siły, nie mogła chodzić...Wezwałyśmy lekarza stwierdził zapalenie dróg oddechowych, dał antybiotyk po 10 dniach antybiotyku nic nie ustało. Babcia sama nie chodziła, szybko się męczyła, przestała jeść mózwiła że ma coś w gardle, że bardzo ją boli przełyk i ma bardzo sucho w buzi. wezwałyśmy karetkę...zabrali babcię po czym po 8 godz wypuścili i dali ten sam antybiotyk...Nadal nic nie pomagało...Babcia coraz gorzej słyszała, mniej mówiła, cały czas spała, nie jadła prawie nic, mało piła. Po tygodniu znów została wezwane pogotowie tym razem babcia została w szpitalu bo okazało się ze ma wrzody w gardle...W szpitalu równiez nie jadła, tylko kroplówki ja podtrzymywały...Po tyg lezenia zaczęła miec omamy, mówiła od rzeczy...nadal nie jadła i mówiła że nie ma poprawy...Był problem z wypróznianiem ciągle biegunki. Babcia chciała wrócic do domu bo nie widziała poprawy z resztą i tak juz po połtora tygodnia dostała wypis. Cieszyła się jak dziecko że jest juz w domu. [ Dodano: 2011-09-08, 14:02 ] Bylo coraz gorzej...nie pila, nie jadla, nie chodzila... w ostatnim tyg przestala sama siadac, rece jej byly ciagle zimne,miala problem z mowieniem. Wszystko ja bolalo. Mowila ze chce umrzec. Byla na to wygladala bardzo zle. W ostatnim dniu juz nie polykala picia. Rece od dwoch dni byly sine. Nic nie mowila, pokazywala... Czasem sie usmiechnela przez lzy. Ja nie moglam juz patrzec na to...Przytulalam sie trzymalam za reke. Unosila rece do gory nie wiem co to mialo znaczyc. Czesto oddawala kal czarny 2 gody przed smiercia, nogi zrobilz sie sine pozniej twarz...zaczela glosno i szybko oddychac...chyba juz mnie nie slyszala...powoli oddech byl coraz cichszy i plytszy...az ustal bardyo spokojnie odeszla.... Zebra PRZYJACIEL Forum Dołączyła: 08 Lip 2011Posty: 553Skąd: GdańskPomogła: 52 razy #57 Wysłany: 2011-09-11, 19:59 mili, Moja Mama w szpitalu umawiała się z koleżanką z łóżka obok na kawcię w Sopocie, po kilku godzinach jechałyśmy do hospicjum, z którego miałyśmy dzień później jechać jednak do domku, niestety dzień później zaczęła coraz więcej spać, aż zapadła w śpiączkę. Trwało to tydzień W sumie stan Mamy drastycznie pogorszył się z dnia na dzień U nas zimno było złym znakiem _________________"Bywają rozłąki, które łączą trwale." megwaw Dołączyła: 19 Lip 2011Posty: 4Pomogła: 1 raz #58 Wysłany: 2011-09-12, 12:06 mili : jest to możliwe że nagle Twój tata zaczął się źle czuć, jak juz pisałam babcia osłabła z dnia na dzień...w niedziele sama wróciła z Ursynowa i była na zakupach w hipermarkecie w poniedziałek nie była w stanie sama dojść do łazienki...Jak już zaczną się te pierwsze oznaki to szybko choroba się posuwa. Równe 2 miesiące babcia cierpiała od 20 czerwca aż po 20 sierpnia... A propos goraca i zimna to w pierwszych 8 tyg choroby było jej ciągle zimno za to w ostatni tydzień non stop gorąco. odkrywała się rozpinała piżamę, zdejmowała pampersa nawet i tak leżała cały dzień i noc. antica: Możliwe że jest tak jak mówisz, troszke żałuje ż enie spytałam wtedy czemu tak unosi ręce, bo była jeszcze świadoma i czasem z wielkim wysiłkiem coś odpowiadała... A ten jej przeszywający wzrok który cały czas mnie obserwował...(oczywiście gdy znalazła się siła na otwarcie oczu) Chyba chciała się jeszcze nacieszyć moim widokiem. Te kręcone ręką kólka nad brzuchem moż emiały oznaczać ból. To wszystko jest takie straszne i przykre i jest oprócz tego tak wielką tajemnicą jest dla nas... Ale babcia chciała już umrzeć modliła się codzień i prosiła Boga by juz ją zabrał stąd. Chciałaby z Nami zostać ale nie w tych cierpieniach... wronka Dołączyła: 09 Maj 2011Posty: 117Skąd: ŚwiętokrzyskiePomogła: 11 razy #59 Wysłany: 2011-09-13, 09:09 megwaw- Mojemu tacie też pod koniec choroby było cały czAs gorąco. Zdejmował z siebie wszystko ącznie z pampersem. Chociaż jakiś czas przed śmiercią miał zimne nogi-bo zakłasaliśmy mu skarpetki. A na dobę może trochę krócej-temperatura ciała zaczęła Mu spadać-choć Zachowywał się jakby było mu gorąco. Co do podnoszenia rąk ku górze. Opisałam to w swoim wątku jeszcze w pół godziny przed śmiercią wyciągnął ręce i powiedział "Boziu" Zebra PRZYJACIEL Forum Dołączyła: 08 Lip 2011Posty: 553Skąd: GdańskPomogła: 52 razy #60 Wysłany: 2011-09-13, 16:23 Właśnie wyszukałam artykuł Pomógł mi zrozumieć dlaczego Mama około 3 dni przed śmiercią, gdy byłam przy Jej łóżku i chciałam pogłaskać, zabrała rękę i odwróciła głowę. Te klika m-cy mam ten obraz przed oczami, zastanawiałam się czy była na mnie zła Teraz mogę się domyślać, że to było pożegnanie [ Dodano: 2011-09-13, 16:29 ] "Bolesnym dla rodziny etapem duchowego umierania jest zerwanie związków. Pacjent może odpychać osoby, które najbardziej go kochają, są blisko niego od wielu tygodni czy miesięcy, opiekują się nim i okazują mu całą swoją troskę i dobroć. Nie wolno utożsamiać tego odtrącenia z brakiem miłości. Jest to raczej wczesne pożegnanie – chory potrzebuje zdystansowania się od osób, od których odchodzi, i skupienia się na celu, w kierunku którego zdąża. Bez etapu zerwania więzi to przygotowanie się do ostatecznego odejścia byłoby niemożliwe. Kathy Kalina wspomina pacjenta, który pewnego dnia zabronił siadać ukochanemu psu przy swoim łóżku. Pacjent ten umarł trzy dni później." _________________"Bywają rozłąki, które łączą trwale." Wyświetl posty z ostatnich: Nie możesz pisać nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz głosować w ankietachNie możesz załączać plików na tym forumMożesz ściągać załączniki na tym forum Dodaj temat do UlubionychWersja do druku
Niestety nie da się uniknąć śmierci zwierzaka i trudnej żałoby. To naturalne zjawisko, choć niezwykle emocjonujące i trudne dla domowników, dla których pies był najlepszym towarzyszem przez wiele lat. W takich sytuacjach warto przede wszystkim poprosić o wsparcie najbliższych. Niektóre osoby mogą wymagać nawet pomocy psychologa i trzeba podkreślić, że nie jest to powód do wstydu. Przywiązanie i smutek związany z odejściem pupila to bardzo trudne emocje, które warto przepracować ze specjalistą. Jakie może być zachowanie psa przed śmiercią? Jak można mu pomóc? Gdzie możesz pochować swojego pupila? Na te pytania znajdziesz odpowiedź w dalszej części artykułu. Pies jako ważny członek rodziny Nie da się zaprzeczyć, że pies może stać się prawdziwym członkiem rodziny. Wnosi do domu wiele szczęścia, miłości, uczy troski i odpowiedzialności, szczery i lojalny na zawsze zostaje w sercu właścicieli. Jeśli w twoim życiu od zawsze były obecne zwierzaki, z pewnością nie wyobrażasz sobie nawet jednego dnia bez ukochanego pupila. Jednak decydując się na adopcję psa ze schroniska lub zakup z hodowli, właściciel musi wykazać się odpowiedzialnością i być świadomy tego, że zwierzak będzie żył krócej niż on. To też ważna kwestia, którą należy wytłumaczyć najmłodszym. Jak pogodzić się z utratą psa? To bardzo trudne pytanie. Zadają je sobie osoby, których pies odszedł. Śmierć pieska wywołuje wiele emocji, szczególnie gdy następuje nagle. Silne poczucie straty to całkowicie normalne uczucie w takiej sytuacji. Warto pozwolić sobie na żałobę, wspominanie wspólnych chwil i przede wszystkim rozmawiać o tym z bliskimi. Oczywiście niektórzy wolą przeżywać trudne emocje w samotności. Panuje powszechne przekonanie, że pies dokładnie wie, co się wydarzy. Wtedy wybiera sobie miejsce, w którym chce odejść. Gdy pies umiera, jest w tak zwanej agonii. Oznacza to, że stopniowo zanikają poszczególne funkcje życiowe. Zwierzak nie ma siły, apetytu, ma problemy z poruszaniem, równowagą, boryka się z wymiotami, może nawet stać się agresywny. Wygląda to w ten sposób, gdy pies umiera ze starości. W niektórych przypadkach, gdy właściciel czworonoga nie może dłużej oglądać cierpienia, decyduje się na wizytę u lekarza weterynarii i poddanie psa eutanazji. Zachowaj spokój w trudnej sytuacji Najgorszym doradcą w takich sytuacjach jest panika. Właściciel czworonoga powinien zachować rozwagę, spokój i zapewnić ukochanemu zwierzakowi komfortowe i spokojne warunki w tym trudnym momencie. Wygodne legowisko i obecność to kluczowe kwestie. To także moment na pożegnanie się z czworonogiem, które może być bardzo pomocne w uporaniu się ze stratą. Zgłoszenie się po pomoc do weterynarza Czasami trudno jest rozpoznać, co dokładnie dolega pupilowi. Wielu właścicieli nie chce dopuścić do siebie myśli, że psi przyjaciel przygotowuje się na śmierć. W takich chwilach warto udać się do lekarza weterynarii, który będzie wiedział, czy można mu jeszcze w jakiś sposób pomóc i przedłużyć jego życie. Uśpienie psa to dla opiekunów ostateczność, choć w niektórych przypadkach jest to jedyne rozwiązanie, aby uchronić psa przed bólem i cierpieniem w ostatnich chwilach. Zastrzyk wykonuje doświadczony weterynarz, wcześniej opiekunowie mogą pożegnać się z czworonogiem, co ułatwia przejście żałoby po ukochanym psie. Jak poradzić sobie po śmierci psa? Zastanawiasz się pewnie, czy istnieje prosty sposób, który pozwoli szybko uporać się z ogromną stratą i cierpieniem z powodu śmierci swojego psa? Niestety to kwestia indywidualna, zależy od wrażliwości danej osoby, jej umiejętności radzenia sobie z trudnymi emocjami i stopnia przywiązania do psa. Pierwszy krokiem powinno być po prostu pozwolenie samemu sobie na przeżywanie i doświadczanie wszystkich emocji. Ukrywanie i tłumienie uczuć nie jest dobrym pomysłem. Bardzo ważną rolę odgrywają również osoby z najbliższego otoczenia i otrzymane od nich wsparcie. Jeśli właściciel psa nie jest w stanie poradzić sobie z emocjami i stale odczuwa ogromny smutek, warto poszukać pomocy u psychologa lub psychiatry. Cmentarze dla zwierząt Cmentarze dla zwierząt to z pewnością coś dla osób, które traktowały swojego psa, jako prawdziwego członka rodziny. Pochowanie psa w konkretnym miejscu, które w każdej chwili można odwiedzić to dobre rozwiązanie, które może pomóc szybciej uporać się ze stratą. W takim miejscu można wspominać wspólne chwile, zostawić ulubione zabawki i po prostu pogodzić się z tym, że pies odszedł. W Polsce nie ma wielu cmentarzy dla psów, choć powstają one coraz częściej. Ból po starcie ukochanego psa jest ogromny, szczególnie gdy zajmował on bardzo ważne miejsce w rodzinie. Jakie może być zachowanie psa przed śmiercią? Istnieją pewne symptomy mogące świadczyć o tym, że nieuchronnie zbliża się ten trudny moment. W takich sytuacjach trzeba udać się do weterynarza lub po prostu zapewnić pupilowi wygodne miejsce, spokój i być przy nim.
W naszym kręgu kulturowym śmierć jest tematem, który wzbudza negatywne emocje – strach, smutek, lęk. Nie lubimy mówić o śmierci, a nawet staramy się o niej nie myśleć, jednak unikanie tematu nie sprawia, że stajemy się nieśmiertelni. Dlatego gdy umiera członek rodziny lub domowy pupil to najlepsza okazja, żeby zacząć oswajać dziecko z tematem przemijania. Zdarza się, że niektórzy rodzice tak bardzo boją się poruszać „trudne tematy”, że wymyślają różnego rodzaju oszustwa – śmierć psa tłumaczą ucieczką, na miejsce zmarłego chomika natychmiast kupują nowego licząc, że dziecko się nie zorientuje. Jak mówić do dziecka o śmierci? Już dzieci w wieku przedszkolnym zasługują na informację o tym, co się stało z…
4 miesiące ago 1 Śmierć zwierzęcia – wielki smutek dla jego gospodarzy. Ale do poczucia utraty zazwyczaj dochodzi jeszcze jeden problem – trzeba pochować zwierzę. Najtrudniej właścicieli dużych psów. Ale i pogrzeb miniaturowego chomika mogą stać się problemem, zwłaszcza jeśli mieszkasz w metropolii, a śmierć zwierzaka przypadła na zimę. Trzeba – łopata; – skrzynia. Instrukcja Najprostszy wyjście, pogrzebać zmarłego chomika w parku, lasie lub na trawniku obok domu. Grób musi być głębokie, bo inaczej разроют bezpańskie psy. Tolz chomika zawinąć w ściereczkę lub zapakować w pudełko i umieść w kopane pit. Wsypać ją podkładem i ubić, następnie ułożyć kamienie w celu ochrony przed раскапывания. W tym samym celu miejsce pochówku można podlać niewielką ilością wybielacza. Tym, kto ma domek działka, można pochować zwierzę w odległym kącie ogrodu. Wybierz malownicze miejsce pod drzewem lub krzakiem, umieścić na grobie kwiaty, udekoruj ją kamieniem ozdobnym. Jeśli twój chomik umarł w zimie, spróbuj go pogrążyć. Aby разрыть zamarzniętego ziemię, trzeba będzie ostra штыковая lub tropiący łopata, a czasami nawet łom lub topór. Zadanie uproszczone, jeśli w pobliżu twojego domu znajduje się теплотрасса. Obok niej ziemia nie zamarza, więc pit odpowiedniej głębokości można wykopać bez problemów. Jest jeszcze jedna opcja – oddać zmarłych zwierząt w klinice weterynaryjnej, gdzie trup skremują. Zadzwoń w różnych lecznicy i dowiedz się, który z nich zgodzi się zaoferować podobną usługę. W niektórych instytucjach kremacja zmarłych zwierząt znajdują się w cenniku. Przywieźcie zmarłego chomika do kliniki, należy przekazać je pracownikom i zapłać za usługę. Dla większej niezawodności, skontaktuj się z znajomym lekarzom lub w lecznicy z dobrą reputacją. Porada Nie ukrywaj fakt śmierci zwierzaka od dziecka i nie spiesz się zastąpić zmarłego zwierzęcia na nowego. Dziecko musi nauczyć się przeżywania i radzenia sobie z żałobą. Pochować zwierzę, razem, powiedz dziecku, że jego ukochana nie żyje, ale zawsze będziesz o nim pamiętać. Powiązane artykuły
Share Pin Tweet Send Share Send Przez: Heather RhoadesPonieważ drzewa są tak ważne w naszym codziennym życiu (od budynków po papier), nie jest zaskakujące, że mamy silniejszy związek z drzewami niż prawie każda inna roślina. Podczas gdy śmierć kwiatu może pozostać niezauważona, umierające drzewo jest czymś niepokojącym i smutnym. Smutnym faktem jest to, że jeśli spojrzysz na drzewo i będziesz zmuszony zadać sobie pytanie: „Jak wygląda umierające drzewo?”, Istnieje duże prawdopodobieństwo, że drzewo że drzewo umieraOznaki śmierci drzewa są liczne i bardzo się od siebie różnią. Pewnym znakiem jest brak liści lub zmniejszenie liczby liści wytwarzanych na całym lub części drzewa. Inne oznaki chorego drzewa to krucha kora i odpadanie z drzewa, obumieranie i odpadanie konarów lub gąbczasta lub krucha powoduje śmierć drzewa?Chociaż większość drzew jest odporna na dziesięciolecia, a nawet stulecia, mogą na nie wpływać choroby drzew, owady, grzyby, a nawet drzew różnią się w zależności od gatunku, podobnie jak typy owadów i grzybów, które mogą szkodzić różnym gatunkom jak w przypadku zwierząt, dojrzały rozmiar drzewa zwykle określa długość życia drzewa. Mniejsze drzewa ozdobne zwykle żyją tylko od 15 do 20 lat, podczas gdy klony mogą żyć od 75 do 100 lat. Dęby i sosny mogą żyć nawet dwa lub trzy wieki. Niektóre drzewa, takie jak Douglas Firs i Giant Sequoias, mogą żyć tysiąclecia lub dwa. Nie można pomóc umierającemu drzewu, które umiera ze zrobić z chorym drzewemJeśli na swoim drzewie pytasz „Jak wygląda umierające drzewo?” I „Czy moje drzewo umiera?”, Najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić, jest wezwanie arborysty lub lekarza drzewnego. Są to osoby, które specjalizują się w diagnozowaniu chorób drzew i mogą pomóc w wyzdrowieniu chorego drzewny będzie w stanie powiedzieć, czy to, co widzisz na drzewie, jest oznaką umierania drzewa. Jeśli problem można wyleczyć, będą również w stanie pomóc Twojemu umierającemu drzewu odzyskać zdrowie. Może to kosztować trochę pieniędzy, ale biorąc pod uwagę, ile czasu zajmie wymiana dojrzałego drzewa, jest to tylko niewielka cena. Share Pin Tweet Send Share Send Obejrzyj wideo: Co zrobić gdy pień drzewa choruje? cz. 2 (Lipiec 2022).
jak rozpoznać że chomik umiera